niedziela, 22 maja 2011

Trzeba coś robić, czyli nowa książeczka



Wieki całe mnie tu nie było. Zaniedbanie, którego nie da się już odrobić. Zajęta licznymi obowiązkami prawie zapomniałam już, że tutaj powinnam od czasu do czasu ślad jakiś zostawić.
I jest po temu akurat okazja. Dzięki pomocy dobrych ludzi udało mi się wydać kolejny zbiór bajdurek pleciugowatych pt. "Groch z kapustą, czyli bez sensu".
Muszę teraz zamknąć komputer. Nad moim miastem rozszalała się burza. Już kiedyś z powodu nie wyłączenia komputera w czasie wyładowań elektrycznych na niebie padł mi dysk twardy.
Wasza ciotka



piątek, 23 października 2009

JESIENNE PROBLEMY



Jesień wokół się szkarłaci,
a ja nie mam ciepłych gaci.
Nowych kapci też mi brak.
Można egzystować tak?
Jesień także jest i w lesie.
Po co mnie tam znowu niesie?
Mgła się wszędzie wokół ściele
w piątek, światek i w niedzielę.
Znowu smętek mnie dopada.
Splinek mi na plecach siada.
Jesień swoje ma zalety,
lecz i wady też. Niestety.











czwartek, 3 września 2009

JESIENNE PYTANIE



Jesienne pytanie
Każdego roku jesienią, a lat na karku mam sporo,
zadaję sobie pytanie - skąd barwy jesienne się biorą?
Skąd biorą się barwy szalone, od których aż w głowie wiruje.
Złotości, brązy, czerwienie... Kto świat nam tak pięknie maluje?
Rudości, szarości, czerwienie, turkusy, błękity, fiolety...
Uparcie powtarzam pytanie. Bez odpowiedzi. Niestety.

sobota, 22 sierpnia 2009

JEŻYK


Jeżyk
W słoneczne popołudnie,
pewnie nie uwierzysz,
przydreptał do mojej altany
mały, kolczasty jeżyk.
Przywitał się z moja kotką
i wypił miseczkę mleka.
Wracaj jeżyku do norki!
Mama na ciebie czeka.



sobota, 8 sierpnia 2009

ROPUCHA



Ropucha
Moja sąsiadka ropucha - jak na sąsiadkę przystało
- składa mi czasem wizytki by napić się ze mną kakao.
Lubię te jej odwiedziny i czuję się tym zaszczycona,
bo ona - ta brzydka ropucha - jak ja - chyba jest zakręcona.

Spotkanie po latach
- Życie niesie niespodzianki - zaskrzeczała pewna żaba.
Dyskutować z tym banałem nawet tutaj nie wypada.,
bo jak odnieść się do faktu, że po latach bardzo wielu
znów mam radość rechotania z inną żabą - przyjacielu.
Życie niesie niespodzianki - wierzcie sobie jeśli chcecie,
bo spotkanie z ową żabą odbyło się w Internecie!


poniedziałek, 27 lipca 2009

BARANIA SKLEROZA



Na podwórku zamieszanie.
- Kto śmiał zjeść moje śniadanie?
Kto wylizał żłób do czysta?
Sprawa nie jest oczywista!
Wrzeszczy baran, sprawcy szuka.
- Mnie tu żaden nie oszuka!
Było żarcie w moim żłobie!
Co ja teraz, biedny, zrobię?
Baran pieni się i wścieka.
- Tego drania kara czeka!
Już ja mu wybiję zęby
za to, że mi zjadł otręby.
Lecz zapomniał baran stary,
bo miał głowę ze sklerozą,
że jedzonkiem na śniadanie
podzielił się z pewną kozą.

środa, 15 lipca 2009

SMĘTEK ŁĄKOWY



Smętek łąkowy

Błąka się smętek po łąkach.
To tu, to tam się przechadza.
Że wokół rój bąków krąży,
Smętkowi to nie przeszkadza.

Pobłąkał się smętek dzień cały
Po łąkach, gdzie rój bąków krąży.
Już nogi mu całkiem ustały.
Na obiad do domu nie zdąży.

Usiadłszy sobie pod wierzbą
Od bąków sie zaczął oganiać,
Bo gdyby nie bąki łąkowe,
Posiedziałby tu do śniadania.

Łazi więc smętek po łąkach,
A z nim chmara bąków złośliwych.
- Ech! Gdybym tak znalazł się w domu,
Z pewnością już byłbym szczęśliwy...



poniedziałek, 13 lipca 2009

KOZIA DUSZA



Kozia dusza
Pewna koza w wieku słusznym, co rozumu jej nie stało,
zamiast dbać o czystość duszy, dbała tylko o swe ciało.
Kozia dusza - jak to dusza. W brudzie z kozą żyć nie chciała.
Wyskoczyła kiedyś z kozy i gdzieś sobie poleciała.
Na następstwa tego faktu nie za długo było czekać.
Nasza koza zamiast meczeć - powiem wprost - zaczęła szczekać.
Więc gospodarz co ją trzymał, poił, karmił i hołubił
w końcu kiedyś nie wytrzymał. Głupią kozę w lesie zgubił.
Jaki wniosek stąd wypływa? Ano taki - moi mili -
że higiena duszy ważna byśmy się nie pogubili.

Wasza ciotka.

niedziela, 5 lipca 2009

Górka



Górka
W moim ogródku pewnego ranka
taka spotkała mnie niespodzianka:
Na środku klombu wyrosła górka.
Może to sprawka psa mego - Burka?
A może koty - te rude dranie,
szukały myszy by zjeść śniadanie?
Może kosmici mi to zrobili?
Podobno z Marsa do nas przybyli.
Zachodzę w głowę, szukam autora.
Niech no ja dorwę tego potwora!

Czy trudno zgadnąć - kochane dzieci,
że sprawcą górki był mały krecik?


niedziela, 28 czerwca 2009

Leciała koza (a'la Jan Brzechwa)



Leciała koza...

Leciała koza z Łodzi do Zgierza.
Na swojej drodze spotkała jeża.
Jeż był usłużny jak wszystkie jeże,
więc prosi kozę (nie bardzo szczerze):
- Skoro już lecisz do tego Zgierza,
skorzystaj z karku starego jeża.
On cię zawiezie na swoim grzbiecie.
Koza nie głupia, więc myśli sobie:
- Jeśli skorzystam, znowu sie wrobię.
Kiedyś usiadłam tyłkiem na jeżu.
Byłam w szpitalu. Gdzie? Ano w Zgierzu!


poniedziałek, 22 czerwca 2009

KAPLICZKA



Kapliczka
Tę kapliczkę spotkałam przy bystrym potoku.
Stała sobie lipowa na zielonym stoku.
Lato pachniało ziołem i górskim powietrzem.
Ech! Kapliczko lipowa! Może wrócę tam jeszcze?

Nad nią urwisko skalne, pod nią łąki kwitnące,
A w dolince słonecznej owieczki zbyrczące.
Pies - baca pracowity baranki zagania.
Ech! Lipowa kapliczko! Wartaś pamiętania!


poniedziałek, 8 czerwca 2009

WIEŻA



Jest taka wieża, myślę że ją znacie.
To wieża, w której mieszkają puchacze.
Mieszkają także sowy te nocne mądrale.
Byłam tam kiedyś nocą. Nie chwalę się wcale.
Puchacze w starej wieży? O tym wszyscy wiedzą.
- A gdzie myszy spytacie. Odpowiem - pod wieżą.

niedziela, 31 maja 2009

Zleciało jak z bicza strzelił.

"Nocka" aut. Ewa Łazowska
"Sny pana Chagall'a" aut. Ewa Łazowska
Zastanawiałam się dwa miesiące, jakimi treściami powinnam zapełnić strony mojego blogu, skoro temat dotyczący moich ukochanych gór czyli Sudetów uznałam za wyczerpany. Zastanawiałam się i wymyśliłam. Skoro tytuł blogu brzmi "Kolorowe bajki Ewy" - niech i treści będą z tytułem powiązane. A zatem - moi drodzy - od dnia dzisiejszego będę Wam opowiadać wierszydełka pleciugowate mojego autorstwa. Moja decyzja zbiega się zupełnie przypadkowo z jutrzejszym Dniem Dziecka, ale wierszydełka i ilustracje do nich (także mojego autorstwa) są adresowane do dzieci i dużych i małych. Życzę Wam - drodzy moi - przyjemnej lektury kolorowych bajek ciotki Ewy.

Sny pana Chagall'a
W poświacie letniego księżyca płyniemy nad miastem uśpionym.
Spod skrzydeł nocnego marzenia sny barwne dajemy strudzonym:
Dzieciom o smokach wesołych, kotom o misce mleka.
Na burki, co domów pilnują, kość tłusta przed budą już czeka.
Koniom dajemy skrzydła by mogły z nami polecieć
I nocką zaczarowaną zabrały ze sobą dzieci...
W poświacie letniego księżyca płyniemy. Sny piękne dajemy w prezencie.
Czy śpicie już wszyscy? Nie wiemy...

Nocka
Nad miastem przysiadła nocka granatowa.
Cebulaste kopułki świecą blaskiem złotym.
Na płocie koty siedzą. Ot, kocia rozmowa.
- Może by zapolować? Ech... Tyle roboty...
Zza dachów srebrzystych i wież kostropatych,
uśpionych do rana czuwaniem nockowym
wygląda nieśmiało miesiączek pyzaty
i koniom skrzydlatym maluje podkowy.








sobota, 4 kwietnia 2009

Jak ten czas leci...


Wprost nie do wiary! Nie było mnie tu aż dwa miesiące. Kawał czasu. Nic to, moi drodzy. Zima w tak zwanym międzyczasie poszła w odstawkę, a kwietniowe promienia słońca energetyzują człowieka do podjęcia nowych wyzwań. A zatem, moi drodzy, korzystając z okazji życzę Wam wszystkiego najlepszego!
I jeszcze jedno. Na temat mojej ukochanej krainy, czyli Sudetów, napisałam już tyle, że rozdział ten postanowiłam zamknąć. Być może - w niedługim czasie zajmę się opisywaniem innych spraw. Muszę jednak temat taki wynaleźć.
Póki co - składam moim gościom najlepsze życzenia świąteczne. Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami...
Niech czekoladowe zające skaczą po Waszej łące.

Bajdurka.

piątek, 6 lutego 2009

Na przełęczy Okraj.


Gdy wspominam swoje pobyty w Sudetach, nie mogę pominąć wypraw na przełęcz Okraj. Szczególnie miło wspominam wycieczkę na przełęcz pewnego styczniowego dnia. W dolinach była wtedy prawie wiosna, natomiast tam w górze krajobraz wyglądał zupełnie bajkowo. Tego dnia lasy świerkowe na tej wysokości były ustrojone szadzią... I w takiej sytuacji nie mogłam odmówić sobie przyjemności uwiecznienia się na zdjęciu.

Wasza ciotka.

piątek, 23 stycznia 2009

Czarodziejka sudecka.


Panią Słychań-Buchalik poznałam w czasie mojego pamiętnego pobytu w Szczytnej, a właściwie w Bobrownikach. Nauczycielka, malarka, wielki przyjaciel dzieci i osoba o czułym sercu mieszkała w przepięknej, zabytkowej willi - należącej w tamtych czasach do Ministerstwa Oświaty. Była dobrym duchem Bobrownik. Willa znalazła nowego właściciela, a pani Janina została z niej wyeksmitowana i zamieszkała podobno w Szczytnej. Od jakiegoś czasu nie mam już kontaktu z panią Janiną, jednak w moich zasobach fotograficznych zachowało się jedno zdjęcie, wykonane w trakcie wernisażu, kończącego obóz plenerowy grupy nauczycieli-plastyków z Łodzi. Pani Janina uwielbiała słoneczniki i one stanowiły główny motyw jej pięknych obrazów. Możecie się sami o tym przekonać. Która z tych pań z fotografii jest panią Janiną, a którą jest autorka tego blogu - domyślcie się sami...

niedziela, 18 stycznia 2009

Największy skarb Krzeszowa.


Myślę sobie, że jednak największym skarbem Krzeszowa jest przepiękna ikona Matki Boskiej Łaskawej. Pisząc zatem o tym zespole sakralnej architektury barokowej i miejscu kultu, nie sposób obrazu tego tutaj zaprezentować. Jak głosi legenda - obraz ten miał namalować w zamierzchłych wiekach pustelnik imieniem Krzesz. Kiedy książę Bolko I świdnicko-jaworski ujrzał obraz w pustelni, postanowił przenieść go do klasztoru Cystersów w Krzeszowie. Obraz ten zaginął w czasie wojen husyckich. Odnalazł się jednak po dwustu latach zupełnie przypadkowo podczas innej zawieruchy wojennej - wojny trzydziestoletniej.
Czyż nie jest piękny?

piątek, 16 stycznia 2009

Moje bardzo ulubione miejsce.


Z dala od zgiełku i pośpiechu wielkich miast oraz ruchliwych traktów skrył sie jeden z największych w Polsce skarbów architektury barokowej - zespół dawnego opactwa Cystersów - Krzeszów. To cudowne miejsce leży niedaleko Kamiennej Góry, więc z racji swoich pobytów w Karpaczu często w Krzeszowie bywałam. Po raz pierwszy byłam w Krzeszowie w połowie lat 80-tych, gdy odwiedziłam mojego znajomego, mieszkającego wówczas w pewnej wsi pod Kamienną Górą. Już wtedy ten przepiękny zespół kościołów, zlokalizowanych na niewielkiej przestrzeni, zrobił na mnie wielkie wrażenie. I już wtedy wiedziałam, że do Krzeszowa muszę kiedyś powrócić. Prawdziwa perłą architektury Krzeszowa jest kościół Wniebowzięcia NMP, wzniesiony w latach 1728 - 35 przez najwybitniejszych artystów sztuki budowlanej tamtych czasów. Efektem ich pracy jest najwspanialsza świątynia barokowa na Śląsku i jedna z piękniejszych w Europie Środkowej. W ołtarzu głównym kościoła znajduje się niewielki obraz Matki Boskiej Łaskawej - otoczony od wielu wieków czcią i poważaniem pielgrzymów odwiedzających to cudowne miejsce.
Gdy odwiedzałam wraz z Wandą Krzeszów - zawsze miałam wrażenie, że jestem pod wpływem jakichś potężnych i dobrych mocy - płynących zewsząd - także z ziemi, na której zespół dawnego opactwa Cystersów został kiedyś usytuowany. Mam nadzieję, że dobry los pozwoli mi jeszcze kiedyś to wyjątkowe miejsce odwiedzić.

sobota, 3 stycznia 2009

Kapliczka sudecka.


Telefon od Dorotki Koman, która akurat przed świętami jechała do Kudowy, zmobilizował mnie do przepatrzenia moich zasobów fotograficznych - dokumentujących nasz wspólny pobyt na plenerze w Szczytnej, a właściwie pod Szczytną, czyli w Bobrownikach. O tej uroczej wsi, położonej na stokach okalających wzniesienia masywu Śnieżnika można powiedzieć, że to prawdziwy skansen. Zachowały się tam bowiem stare chałupy z XVIII i XIX wieku i nawet mieszkają w nich ludzie. W Bobrownikach poznałam miejscową malarkę i "czarownicę" - jak o niej mówiono - panią Słychań. Jej przecudne obrazy pokażę Wam przy innej okazji. Dzisiaj natomiast do wpisu dołączam fotografię, ni to kapliczkę, ni to ikonę jakiejś świętej, którą spotkałam w Bobrownikach w pobliżu przystanku autobusowego. Mam nadzieję, że kapliczka zachowała się do dzisiejszych czasów, choć nigdy nic nie wiadomo...